W dniach od 27 czerwca do 7 lipca miałam okazję wziąć udział w organizowanym przez naszą szkołę obozie wędrownym w Beskidzie Sądeckim dla uczniów liceum. Przygotowany i zrealizowany pod kierownictwem Pani Katarzyny Wędzelewskiej i przy wsparciu opiekunów, w osobach ks. Adama Kierszki oraz Pani Magdy Studzińskiej, był dla jego uczestników kolejną wspaniałą przygodą przeżywaną we wspólnym gronie. Wracając do Bydgoszczy w piątek o 2 nad ranem, byliśmy zmęczeni podróżą, ale nasyceni pozytywną energią i zadowoleni ze zdobycia Beskidzkich szczytów.
Pierwszego dnia po długiej jeździe pociągiem i zakwaterowaniu w „Kwaterach i domkach u Uli”, uroczym pensjonacie, od razu ruszyliśmy na szlak. Przetarliśmy ścieżkę na Kicarz, który był zaledwie małym spacerkiem na rozgrzanie naszych zesztywniałych kończyn.
Dnia drugiego wdrapaliśmy się na górę Eliaszówkę, zwieńczoną wierzą widokową. Po drodze Pani Kierownik wypiła kawę w chacie Magóra, sama jak palec, ponieważ reszta grupy, prawdziwie zapalczywe górołazy spieszyli się na szczyt i nie mieli ochoty na kawę (choć istnieje wiele niepotwierdzonych wersji tego zdarzenia – wg kierownik nie zauważyli zejścia do przeuroczej chaty Magóry). Tego samego dnia zahaczyliśmy w drodze powrotnej o urocze miejsce zwane chatą u Johnnego. Pięknie ulokowane, z widokiem na góry i grillem, było przystankiem gdzie mogliśmy odpocząć i najeść się wybornymi oscypkami i kabanosami podgrzewanymi nad ogniem.
Trzeciego dnia zdobyliśmy Niemcową i Wielki Rogacz, w drodze na najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego – Radziejową (1262 n.p.m) i wróciliśmy do Piwnicznej-Zdrój z Rytra pociągiem.
Kolejny dzień miał być dniem odpoczynku, lecz nie znaczyło to, że nie wyruszyliśmy na szlak. Najpierw cała grupa poszła na spacer do starego Parku Zdrojowego, a potem rozdzieliliśmy się, część poszła na basen, a część weszła drugi raz na Kicarz i wróciła przez Łomnicę do ośrodka. Tego dnia miała urodziny jedna z uczestniczek i uczciliśmy tę okazję wyjściem na lody.
Piątego dnia wzięliśmy udział w spływie Popradem, rzeką która płynie po Polsko-Słowackiej granicy. Bawiliśmy się przy tym przednio, niektórzy odważyli się nawet wskoczyć do Popradu dla ochłody. Po spływie przetransportowaliśmy się z bagażami do Krynicy-Zdrój, gdzie mieliśmy zakwaterowanie w pensjonacie „Klemensówka” do końca obozu.
Dnia szóstego wjechaliśmy gondolkami na Jaworzynę i z niej poszliśmy czerwonym szlakiem na Halę Łabowską.
Następnego dnia zjeżdżaliśmy rano na sankach na specjalnym torze, a potem część osób wróciła do ośrodka, zaś reszta ruszyła na szlak w kierunku Runka i bacówki nad Wierchomlą. Bacówka bardzo nam się spodobała, przede wszystkim ze względu na widok jaki się stamtąd rozciągał. Z pewnością będziemy tam wracać w przyszłości pod wpływem wspomnień z obozu.
Ostatniego dnia obeszliśmy Górę Parkową w Krynicy i część znów szybciej wróciła do ośrodka, lecz dwie osoby wraz z Panią Kierownik podjęły się wyzwania aby pójść żółtym szlakiem dalej w góry i wróciły do Krynicy po zatrzymaniu się na lody w karczmie góralskiej Cichy Kącik.
Następnego dnia spakowaliśmy się i wróciliśmy do Bydgoszczy pociągiem z przesiadką w Krakowie, zmęczeni lecz zadowoleni. Na obozie była dobra atmosfera, uczestnicy się ze sobą dogadywali, a opiekunowie jak zwykle nie zawiedli nas programem i nie pozwolili się nudzić. Pogoda dopisywała, okolice które zwiedzaliśmy były przepiękne i nie zapomnimy nigdy tego czasu spędzonego razem.
Relację przedstawiła jedna z uczestniczek
„Zośkiewicz”